Większość zamieszczonych zdjęć jest własnością Autora bloga bądź pochodzi ze stron producentów. Zarówno zdjęcia produktów jak i przedstawiane recenzje w żaden sposób nie są sponsorowane przez producentów. Wszystkie treści mają charakter jedynie poglądowy i są subiektywną opinią Autora bloga.

niedziela, 17 sierpnia 2014

Ślimak! Ślimak! Pokaż rogi!

Preparaty z filtratem czy też extraktem ze śluzu ślimaka znane są już od dosyć długiego czasu. Na azjatyckim rynku kosmetycznym koncerny wręcz prześcigają się w seriach kosmetyków zawierających ten specyfik.
A od czego się zaczęło?
W latach 80-tych ubiegłego wieku pewna rodzina hodowców ślimaków w Chile zauważyła, że skóra na ich rękach była wyjątkowo miękka i delikatna, a otarcia i rany goiły się zdecydowanie szybciej w porównaniu do innych części ciała. Kilkuletnie, wnikliwe badania potwierdziły, że wyciąg ze śluzu ślimaka posiada niesamowite właściwości leczenia i szybkiej regeneracji ludzkiej skóry.

Jak wiadomo, ślimaki bez uszczerbku dla swojego delikatnego ciała poruszają się po ostrych kamieniach czy gałęziach - to wszystko dzięki mucynie zawartej w ich śluzie.
W wyniku badań dowiedziono, że śluz ślimaka daje widoczne efekty w leczeniu chorób skóry takich jak: trądzik, rozszerzone pory i zaskórniki oraz przebarwienia i blizny, a ponadto zapobiega starzeniu się skóry i utrzymuje odpowiedni poziom nawilżenia.
 
 I pewnie z uwagi na stan i zapotrzebowanie skóry możemy użyć specyfiku zawierającego odpowiednią procentową ilość extraktu.
Jeśli efekt ma być mocno leczniczy najlepsze efekty osiągniemy stosując produkty oparte na 100% zawartości filtratu. Jeśli aż tak mocnego kosmetyku nie potrzebujemy można wybrać coś z mniejszą zawartością wyciągu.
 
Na rynku azjatyckim, ślimak jest widoczny chyba w każdej kategorii pielęgnacyjnej, od serum, poprzez pianki do mycia twarzy, scruby, tonery, emulsje, kremy do twarzy, pod oczy czy kremy BB. I pewnie jeszcze sporo więcej rzeczy.
Chyba każdy azjatycki koncern kosmetycznym ma swoją serię produktów ślimakowych i zapewne zdecydowana większość z nich działa na bardzo zbliżonej zasadzie uzyskując podobne efekty.
 
Czym się kierować przy wyborze danej firmy? W sumie nie wiem. Można w ramach testu zakupić kilka próbek różnych producentów i zdecydować, który najbardziej odpowiada wymogom skóry. Można kierować się ceną i tutaj wybierać produkt tej firmy, która jest w zasięgu naszego portfela.
Albo po prostu wybierać mniejsze firmy kosmetyczne a nie wielkie koncerny, które z reguły proponują droższe kosmetyki i częściej zdarzają się podróbki. Ale oczywiście nie jest to żadna reguła, po prostu od czasu do czasu można trafić na nieuczciwego sprzedawcę.
 
Nie mniej jednak czasem bezpieczniej sięgnąć po małe i tańsze firmy jak Mizon czy Secret Key.
Ja mam słabość do Mizona stąd w mojej skromnej kolekcji przeważa ten producent :)
 
I dzisiaj prezentuję moje ulubione ślimakowe cuda, do których, przyznaję się bez bicia, musiałam się najpierw przekonać, że w ogóle warto w nie zainwestować.
 
Pierwszym z nich jest krem BB  

MIZON Snail Repair Blemish Balm SPF32
 
 
 

Poza extraktem ze śluzu, którego jest 45%, krem zawiera również m.in. rozjaśniającą Arbutynę, wygładzającą (działanie przeciwzmarszczkowe) Adenozynę oraz filtr przeciwsłoneczny o faktorze 32.
 
Konsystencja kremu, w moje opinii nie jest ani za gęsta ani za rzadka ale uwaga, proponuję nie nakładać jednorazowo dużych ilości kremu bo faktycznie może być problem z jego perfekcyjnym rozsmarowaniem. Ponadto namawiam do nakładania i wklepywania kremu palcami, bez żadnych pędzli. Szybkie rozsmarowanie i delikatne wklepanie spowoduje, że twarz będzie wyglądać lekko i naturalnie. Po kilku minutach po aplikacji BB krem stapia się ładnie z karnacją powodując jej rozjaśnienie i wygładzenie.
Dodatkowo wydaje mi się że krem dobrze może się sprawować na cerze normalnej i suchej....przy mieszanej i tłustej radze ograniczyć kremy bazowe, żeby wydłużyć półmatowy wygląd skóry.
Na cerze skłonnej do występowania widocznych "skórek" krem może przyczynić się do jeszcze wyraźniejszego ich podkreślenia natomiast na cerach, które dosyć często obcują z dobrym pillingiem (polecam również Mizon :) takie zjawisko raczej nie występuje.
Ale i na skórki w razie co jest dobry sposób -(przetestowane) wystarczy delikatnie wklepać punktowo, naprawdę maleńką ilość żelowo-wodnego kremu Mizon Water Volume Aqua gel-cream (wodny krem dla cer tłustych idealnie zamaskuje niedoskonałości)
 
Gwarantuje też, że przy niewielkich rankach użycie kremu ze ślimakiem spowoduje, że następnego dnia pozostanie po niej ledwie wspomnienie :) Przy większych może to potrwać troszkę dłużej.
Reasumując, krem poza dosyć dobrym kryciem, wyrównaniem kolorytu, rozjaśnieniem twarzy (ładnie rozjaśnia okolice skóry pod oczami - taka alternatywa dla korektora), delikatnym wygładzeniem zmarszczek posiada również działanie naprawcze - przyspiesza gojenie wszelkich ranek.
 
I zasada ogólna - lepiej mniej niż za dużo :)
 
 
I kolejna moja ślimaczana fascynacja to ślimakowy krem pod oczy z dodatkiem peptydu o nazwie EGF (naskórkowy czynnik wzrostu)
 
SECRET KEY Snail+EGF Repairing Eye Cream
 
 
 
 
Naprawczy krem pod oczy sprawiający, ze skóra pod oczami otrzymuje doskonałe nawilżenie oraz delikatne ujędrnienie.

Główne składniki kremu:
Adenosine, Beta-glucan, Niacinamide, Arbutin, Macademia Seed Oil, Jojoba Seed Oil, Squalene.
 
Właściwie już sama nazwa wskazuje działanie...krem ma naprawiać skórę a znając już efekt działania ślimaka można przypuszczać, że będzie rozjaśniał i wygładzał skórę a dodatkowy peptyd ma powodować szybszą regenerację i odbudowę naskórka.
Krem ma postać bardzo lekkiego kremu, prawie emulsji, co jednocześnie sprawia, że jest mega wydajny. Po aplikacji ładnie napina skórę ale bez efektu ściągnięcia. Na powierzchni pozostaje cieniutka warstwa filmu zabezpieczająca skórę przed zbyt szybka utratą wody.
Ja z resztą nie jestem zwolenniczką tzw "suchej" skóry pod oczami...lubię czuć, że jakaś część kosmetyku nadal pozostaje na powierzchni skóry.
Dodatkowo preparat jest hipoalergiczny więc nadaje się dla osób o wrażliwej skórze.
 
Kremu używam dopiero 1,5 tygodnia więc pewnie więcej będę mogła napisać za jakiś dłuższy czas.
Na razie spisuje się naprawdę dobrze....i jest to pierwszy azjatycki krem pod oczy, z którego póki co, jestem zadowolona  :)
Poza tym jego cena nie jest wygórowana a tubka z kremem jest dosyć duża jak na specyfik pod oczy bo waży aż 30g. Cena na ebay'u w okolicy 12 USD
 
A skupiając się na serii Repairing Snail+EGF to jest ona dosyć szeroko rozbudowana...w niedalekiej przyszłości planuję zaopatrzyć się jeszcze co najmniej w tonik nawilżająco-naprawczy :)

I jeszcze na koniec bliźniaczy produkt pod oczy jednej z moich ulubionych marek -

Mizon Snail Repair Eye Cream - 15 ml
 

 


Krem pod oczy z zawartością śluzu ślimaka i EGF  - zawiera 80% filtratu wydzieliny ślimaka.
Efektywnie nawilża i uelastycznia skórę w okolicach oczu, delikatnie rozjaśnia i redukuje zmarszczki.
 Główny składnik śluzu - mucyna - ułatwia regenerację skóry i nadaje jej gładkość. Chroni również przed szkodliwym działaniem wolnych rodników. Dzięki zawartości EGF wygładza naskórek i spłyca drobne zmarszczki. Pobudza produkcję kolagenu. Działa rozjaśniająco, nawilżająco i ujędrniająco.
Krem ma bardzo podobne działanie jak jego odpowiednik firmy Secret Key aczkolwiek tak do końca nie wiem jaka jest zawartość procentowa śluzu w SK.
Na korzyść Mizona może przemawiać jego mniejsza pojemność a co za tym idzie niższa cena zakupu (ok. 7 USD) - szczególnie gdy mamy na uwadze tylko przetestowanie produktu :)

 
Na dzisiaj koniec ślimaczanego tematu, mam nadzieję, że chociaż w małej części przekonałam Was przynajmniej do spróbowania dowolnego ślimakowego produktu :)
 
Paaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz